Pierwsze miesiące 2024 roku upływają pod znakiem protestów rolników. Nie tylko w Polsce, ale też w całej Unii Europejskiej. Wśród najważniejszych powodów można wymienić nowe proekologiczne regulacje, a także import żywności spoza UE, który bardzo niekorzystnie odbija się na cenach skupu. Co warto wiedzieć?
Protesty te mają miejsce w różnych lokalizacjach na terenie całej Polski, gdzie rolnicy blokują drogi i przejścia graniczne (niekiedy wspólnie z rolnikami krajów sąsiednich), wyrażając w ten sposób swój sprzeciw wobec – między innymi – liberalizacji handlu z Ukrainą oraz restrykcyjnych ich zdaniem norm wprowadzanych w związku z regulacjami dotyczącymi ochrony środowiska.
Istotą protestów jest sprzeciw wobec nowych regulacji UE, które nastawione są na promowanie ekologicznych rozwiązań w branży rolniczej, które jednak są postrzegane jako trudne i kosztowne do wprowadzenia. Przykłady to ograniczenie używania pestycydów. Rolnicy obawiają się, że nowe założenia europejskiego Zielonego Ładu spowodują istotny spadek rentowności, a nawet poważne straty finansowe.
Jak zauważa ją eksperci, problem sięga głębiej i dotyczy głębokich problemów strukturalnych sektora rolnego, takich jak nieopłacalność produkcji, niestabilność dochodów i trudności z utrzymaniem się z rolnictwa. System produkcji żywności skupia się na wydajności i niskich cenach, nie uwzględniając przyrodniczych i społecznych kosztów produkcji. Rolnicy dostrzegają wyzwania środowiskowe, ale brak jest skutecznej komunikacji i wsparcia w adaptacji do nowych wymogów.
Obecna polityka, postrzegana jako nieczytelna i opresyjna, powoduje frustrację wśród rolników, którzy widzą w niej część większego problemu z biurokracją, nadmierną kontrolą i ciągłymi zmianami przepisów. Istnieje obawa, że taka sytuacja może prowadzić do wzrostu radykalizmu i wykorzystania niezadowolenia przez ruchy populistyczne.
Z końcem lutego 2024 roku do protestu w Polsce dołączyli także myśliwi oraz właścicieli farm futerkowych.